38,50 zł za obiadokolację dla dwóch osób, 223 zł za obiad dla sześciu osób — okazuje się, że to możliwe nawet nad polskim morzem. I to w znanych miejscowościach, Karwi i Władysławowie, w pełni sezonu wakacyjnego nad Bałtykiem. Czytelniczka Onetu donosi, że najwyraźniej nie samymi paragonami grozy stoją nadbałtyckie kurorty. Oczywiście ceny rosną wszędzie, jest wysoka inflacja, ale ciągle są miejsca, gdzie nadal można zjeść niedrogo i dobrze. Ceny nad Bałtykiem. "Do baru chodziliśmy codziennie" Wiele osób nie wyobraża sobie wakacji bez wypadu nad Morze Bałtyckie, to po prostu tradycja. Należy do nich także nasza czytelniczka. Czy w związku z wysokimi cenami turyści muszą przestawić się gotowanie w kwaterach? Okazuje się, że niekoniecznie. "Nastawialiśmy się na to, że zapłacimy za jedzenie jakieś kosmiczne pieniądze, że trzeba będzie przetrwać na kanapkach z serem, a okazało się, że do baru chodziliśmy codziennie" — opisuje Asia. Obiad nad Bałtykiem Dalsza część tekstu pod wideo: W miejscu, które pod Karwią znaleźli znajomi "za 20 zł, licząc też coś do picia, można było się najeść na pół dnia". Z kolei 223 zł zapłacili za obiad przy głównej ulicy dla sześciu osób we Władysławowie. "Żeby zapłacić 60 zł za talerz, trzeba byłoby się mocno postarać. Gdzie te paragony grozy? — zastanawialiśmy się" — relacjonuje Asia i pokazuje swoje rachunki. Co jedli? Foto: Czytelniczka Onetu / Onet Solidna porcja ryby nad Bałtykiem nie musi być kosmicznie droga Ryba i napoje dla kilku osób. Do tego dodatki, a to wszystko za 223 zł: Foto: Czytelniczka Onetu / Onet Paragon z Władysławowa Pierogi i piwo dla dwóch osób. Tu można się było najeść za 38,5 zł: Foto: Czytelniczka Onetu / Onet Ceny nad Bałykiem To nie pierwszy tego typu głos. Pewien turysta z Poznania donosił na początku wakacji, że da się zjeść w restauracji nad Bałtykiem i nie zapłacić dużo. "W obronie" nadmorskich kurortów odezwała się ostatnio inna nasza czytelniczka. "Jako osoba całe życie mieszkająca w turystycznej miejscowości nad morzem, nie mogę dłużej nie reagować na coroczną kampanię paragonów grozy" — napisała. Zwraca uwagę, że pandemia i wzrost cen odbijają się na cenach w gastronomii, ale "na pewno nie jest drożej niż w górach i innych atrakcyjnych miejscach, gdzie możemy spotkać turystów". Apeluje też, by cieszyć się wakacjami i zachęca do wspierania przedsiębiorców. Listy do redakcji Może was również denerwują "paragony grozy" albo parawany na plażach? Czekamy na wasze opinie pod adresem: listydoredakcji@ (mz)
Zaginieni z woj. mazowieckiego - sierpień 2023. Przypatrz się poniższym zdjęciom. Oto osoby z woj. mazowieckiego, które zaginęły. Rodziny nie wiedzą, co się z nimi dzieje i wyczekują jakiejkolwiek wiadomości, która ułatwi odnalezienie ukochanej osoby. - Polaków, którzy przyjechali do Włoch, a następnie zaginęli, porwała włoska mafia - informuje w obszernym artykule w piątek włoska gazeta "La Stampa". Jednak polska ambasada w Rzymie uważa informacje za powróciła do głośnej sprawy "polskich niewolników", zmuszanych do ciężkiej pracy i poszukiwanych przez polską policję. Dziennik jednoznacznie sugeruje, że za zaginięciem polskich obywateli może stać włoska mafia. Przypomina też hipotezę, że ludzie ci mogli zostać zamordowani przez okrutnych pośredników i szefów. Tymczasem kierownik wydziału konsularnego polskiej ambasady w Rzymie Jerzy Adamczyk powiedział, że artykuł we włoskim dzienniku jest zbiorem starych, powtórzonych z błędami i nieścisłościami informacji oraz faktów bez pokrycia. - Podane w tym artykule informacje są nierzetelne i nieprawdziwe - podkreślił. Zapewnił, że strona polska utrzymuje stały kontakt z przedstawicielami prokuratury w Apulii i na tej podstawie wie, że nie ma żadnych nowych wiadomości oraz faktów, które potwierdzałyby postawione tezy. 1500 osób więzionych przez mafię Gazata napisała, że według strony polskiej prowadzącej dochodzenie w tej sprawie, "około 1500 osób jest obecnie więzionych przez włoską mafię we wsiach Apulii". Natomiast Adamczyk powiedział, że nie wiadomo, skąd wzięto w artykule liczbę 1500 osób. Podkreślił, że proceder zmuszania do pracy niewolniczej w odniesieniu do Polaków już się definitywnie zakończył. Jak zaznaczył przedstawiciel ambasady, właściciele gospodarstw rolnych. Boją się wręcz zatrudniać Polaków i są bardzo ostrożni w związku z surowymi karami za pracę niewolniczą, wprowadzonymi po ujawnieniu skandalu "polskich obozów" w Apulii. Adamczyk wytłumaczył także, że dochodzenie w sprawie wykorzystywania ludzi do ciężkiej pracy wszczęła prokuratura do walki z mafią, ponieważ był to przypadek zorganizowanej przestępczości. Przypomniał również, że 22 lutego przed sądem w Bari zapadł wyrok w sprawie kilkunastu obywateli polskich, skazanych na kary od 4 do 10 lat więzienia za zmuszanie swych rodaków do niewolniczej pracy, wykorzystywanie, znęcanie się nad nimi i gwałcenie kobiet. Zabójstwa nie było Gazeta przywołuje też przypadek z kwietnia 2006 roku, gdy w Cerignoli odkryto zwłoki 26-letniego Polaka Dariusza O. Ten fragment artykułu Jerzy Adamczyn wskazuje jako przykład największej nierzetelności. - Mamy orzeczenie tego samego biegłego, wymienionego w artykule, który stwierdził, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych - wyjaśnił. Źródło: PAPŹródło zdjęcia głównego:Witam, otóż jestem w drugim rozdziale gry, ale nie zdołałem wykonać zadania "Gdzie są zaginieni ludzie?". Problem polega na tym, że Skip nic mi nie wspomina o Dexterze. Nawet próbowałem przejść przez most prowadzący do chaty Dextera, ale gdy bandyta na moście mnie pyta o jego przywódce to doPrzez dwa tygodnie 19-letnia ustczanka nie dawała znaku życia. Na dworze szalał mróz i śnieg. Rodzice odchodzili od zmysłów, spodziewali się najgorszego. Na szczęście córka wróciła, ale nic już nie jest jak dawniej. To były najsmutniejsze święta Bożego Narodzenia w rodzinie pani Haliny z Ustki (nazwisko do wiadomości redakcji). Po raz pierwszy nie spędzała ich z Janiną, córką, która w połowie grudnia ubiegłego roku zniknęła bez wieści. Jak co dzień wyszła do szkoły, ale do niej nie trafiła. Zrozpaczona matka szukała jej wszędzie, zaginięcie zgłosiła na policję, rozpytywała znajomych. Ogłoszenie o zaginięciu ukazało się również w "Głosie Pomorza“. Bez skutku. Nikt nic nie wiedział. Okazało się, że do szkoły nie chodziła od końca listopada. Była w klasie maturalnej. Matka zapewnia, że uczyła się dobrze i nie miała problemów w szkole. - Byłam w ogromnym szoku, w głowie kołatały mi się najgorsze myśli, nie mogłam nawet normalnie rozmawiać z ludźmi - mówi pani Halina. - Myślałam, że Janina nigdy nie uciekłaby z domu, że musiało się stać coś spała po nocach i rozpaczała. Na dodatek spadł śnieg, przyszły mrozy poniżej minus dziesięciu stopni. Matka wciąż jednak wierzyła, że córka odnajdzie się cała i zdrowa. Był jeden ślad, który dawał jej nadzieję - telefon komórkowy Janiny wciąż działał, ale nikt nie odbierał i nie odpowiadał na SMS-y. - Po dwóch tygodniach od zaginięcia moja znajoma napisała do niej SMS z informacją, że wszyscy jej szukają, łącznie z policją i żeby już wróciła - mówi matka. - Pisała w ciemno, nie wiedziała, czy córka ją się, że Janina przeczytała wiadomość i dzięki niej zdecydowała się wrócić. Najprawdopodobniej wystraszyła się konsekwencji. - Byłam bardzo szczęśliwa - mówi matka. - Dziękuję Bogu, że jest cała i zdrowa. Janina wróciła, ale jej problem pozostał. Do dziś nie powiedziała matce, dlaczego zniknęła i gdzie była tyle czasu. Pani Halina podejrzewa problemy w szkole, ale tylko podejrzewa. Córka jest zamknięta w sobie, nie chce o tym rozmawiać, całymi dniami siedzi w domu. - Nie bardzo wiem, gdzie mam pójść - rozkłada ręce pani Halina. - Ze szkoły została wypisana, dowiadywaliśmy się o nową, ale nikt jej teraz nie chce przyjąć. Chciała pójść z córką do psychologa, ale Janina stanowczo odmówiła. Według pracowników fundacji Itaka, zajmującej się poszukiwaniem zaginionych osób, kontakt ze specjalistą jest konieczny, aby Janina znów nie zniknęła. - W takim przypadku matka sama powinna się zgłosić do poradni specjalisty po pomoc - radzi Zuzanna Ziajko, dyrektor zespołu Poszukiwań i Identyfikacji w fundacji Itaka. - Powinna powiedzieć o wszystkim doświadczonemu psychologowi i postępować ściśle według jego wskazówek. Poszukiwania rozpoczynamy natychmiastRadzimy Gdy zaginie bliska osoba, nie ma co czekać, aż sprawa rozwiąże się sama - radzi Itaka. Nie ma przepisu, aby zwlekać z poszukiwaniem przez pierwsze 24 godziny od chwili zaginięcia. Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych Itaka udziela praktycznych porad, jak zgłosić zaginięcie bliskiej osoby. Policja Idź osobiście na najbliższy komisariat w miejscu zaginięcia. Poinformuj, że chcesz zgłosić zaginięcie. Przyjęcie zgłoszenia trwa około godziny, policjant musi poznać jak najwięcej faktów i ma obowiązek przyjąć zgłoszenie od razu. Nie ma żadnego przepisu mówiącego, że od chwili zaginięcia do przyjęcia zgłoszenia przez policję musi upłynąć jakiś czas (np. 48 godzin). Przynieś ze sobą zdjęcie zaginionego i zapytaj policjanta, czy dane zaginionego jeszcze tego samego dnia zostaną wprowadzone do policyjnego systemu komputerowego. Poproś o zaświadczenie potwierdzające, że zaginięcie zostało przyjęte. Przyda się w trakcie prowadzonych poszukiwań oraz do zgłoszenia zaginięcia do Itaki. Policjant nie ma prawa komentować twojej sprawy w sposób nieprzyjemny lub obraźliwy. Jeżeli nie jesteś zadowolony z pracy policji, możesz poskarżyć się zwierzchnikom policjanta. O skardze poinformuj Itakę, wysyłając kopię pisma. Zgłoszenie do Itaki Wyślij zgłoszenie zaginięcia, które dostępne jest na stronie Wydrukuj i wypełnij formularz papierowy i wyślij do Itaki wraz z innymi dokumentami. Adres: Itaka Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych, 00-118 Warszawa, ul. Emilii Plater 47. Sami też szukamy Powiadom o zaginięciu rodzinę, przyjaciół i znajomych. Zapytaj, kiedy ostatni raz widzieli lub rozmawiali z bliskim. Zapytaj, czy mogą pomóc, działanie w pojedynkę jest znacznie trudniejsze. Przeszukaj okolicę domu: strychy, piwnice, garaże, dachy, okolice ostatniego miejsca, gdzie zaginiony był widziany, parki, laski, miejsca, w których lubił bywać. Sprawdź, czy nie zniknęły rzeczy osobiste zaginionego. Jeżeli tak, zrób ich listę. Zrób kilkadziesiąt odbitek zdjęcia zaginionego i rozwieś je w różnych miejscach, sklepach, tablicach ogłoszeń, przystankach itp. Więcej informacji, porad oraz lista zaginionych na stronie Nie bagatelizujemy żadnych zgłoszeńmł. asp. Robert Czerwiński, pełniący obowiązki oficera prasowego słupskiej policji. - Każde zgłoszenie o zaginięciu osoby jest przez nas przyjmowane i jednocześnie weryfikowane przez dyżurnego. Zdarza się jednak, że po przeprowadzeniu wywiadu ze zgłaszającą rodziną okazuje się, że zaginiony człowiek na przykład nadużywa alkoholu lub wcześniej znikał na kilka dni i do tej pory zawsze wracał. Wtedy, owszem, proponujemy, aby poczekać 48 godzin z rozpoczęciem akcji poszukiwawczej. I w takich wypadkach najczęściej zdarza się, że taka osoba rzeczywiście sama wraca do domu. Mieliśmy nawet przypadki, że zdenerwowana żona zgłaszała nam zaginięcie męża, który tak naprawdę poszedł pić z kolegami. Kobieta chciała po prostu zrobić mu na złość. Co innego w przypadku, gdu ktoś zgłasza nam zaginięcie dzieci czy osób starszych albo chorych. W takich przypadkach zawsze reagujemy błyskawicznie i od razu rozpoczynamy poszukiwania zaginionych. Wspomóż Itakę Itaka Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych działa bezpłatnie, jednak poszukiwania kosztują. Pomóc fundacji ITAKA w prowadzeniu poszukiwań można, przekazując 1 procent podatku. Wystarczy w odpowiednie rubryki na formularzu PIT wpisać: ITAKA Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych, nr KRS: 000 012 6459 oraz kwotę 1 proc. podatku. Formularz należy złożyć w terminie do 30 kwietnia w Urzędzie Skarbowym. zaginiony mężczyzna. zaginieni dolnoślązacy. zaginieni dolny śląsk. Zaginął Wiesław Rempiński z Dzierżoniowa! Prośba o pomoc w poszukiwaniu. Policja poszukuje zaginionego Wiesława Rempińskiego, 71-latka z Dzierżoniowa. Mężczyzna wyszedł z miejsca zamieszkania w Dzierżoniowie przy ulicy Brzegowej w 5 września 2022, 14:23. W latach 50. XX wieku w statystycznej rodzinie było sześcioro dzieci, w latach 80. - czworo, a dzisiaj jest 2,5 – informują nas billboardy, które od początku lipca pojawiły się w wielu miejscach w całej Polsce. Jest jeszcze dramatyczne pytanie „gdzie są TE dzieci?”. - Tam, gdzie te mieszkania, przedszkola i żłobki – odpowiadają, wywołani przed billboardy młodzi ludzie Wesprzyj nas, aby mieć wybór, alternatywę i dostęp do obiektywnej, wiarygodnej i rzetelnej informacji. BEZ PROPAGANDY ZAPRENUMERUJ E-WYDANIE Zaprenumeruj Komentarze Poczytaj również Głos Szczeciński. Zaginieni na Pomorzu Zachodnim. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Osoby zaginione w województwie zachodniopomorskim 19.08.2023